London 2012 – „is over”… teraz wszyscy z pasją dyskutują o naszym niby „marnym” występie. O 10-ciu medalach, o pieniądzach wydanych na naszych sportowców. O porażkach i rozczarowaniach.
Polska chce medali. To fakt. Patrząc na kibiców na Euro w piłce kopanej, na ilość widzów na meczach siatkarskich, na niedawną „małyszomianię” – Polska potrzebuje sukcesu sportowego!!
Ale, mam nieodzowną chęć – by to wszystko skomentować. Jako zawodnik, trener, sponsor, organizator – i jako podatnik.
Nie czepiajmy się zawodników i trenerów. Jestem 100% przekonany, że każdy z ponad dwustu olimpijczyków – wykonał maksymalną robotę. Więcej – często wykonał… za duża robotę przed docelowym startem! Pod presją mediów, związku, klubu, a przede wszystkim pod presją niezliczonych organizacji doradczych, związków sportowych, i organów zarządzających.
Tu dopatrujmy winnych. To pod armią płatnych doradców, analizatorów, kontrolerów, a nawet studiowych komentatorów – nasi sportowcy i trenerzy – są pod ciągłą presją. Presją nieporównywalnie większą niż normalnie się wymaga od pracownika. Pracownika uczciwie wykonującego pracę. A to nie gwarantuje udanego startu.
A, jak znam zawodników i trenerów, to każdy z nich maksymalnie skoncentrował się na olimpiadzie. Nie jest prawdą, że zawodnik „odpuścił”. Kto był sportowcem, wie co to Olimpiada i jaka jest motywacja.
Jeszcze raz powtórzę – nie wierzę, że zawodnik podszedł do olimpiady lekceważąco! Nie wierzę, że Radwańska nie była skoncentrowana. Nie wierzę, że Otylia Jędrzejczak pojechała tam na wycieczkę… Nie wierzę, że nasi „terminatorzy” w czwórce nie trenowali na maksa, itd… itp… etc…
A więc gdzie jest błąd? – no bo przecież jest. Za mało tych sukcesów na igrzyskach.
Błąd jest w systemie.
Mamy system sprzed kilkudziesięciu lat! Tylko trochę zmodyfikowany do rynkowych warunków. I zawładnięty przez skostniałe struktury i statuty. W większości poprzez byłych zawodników i trenerów – którzy przez lata żyli za państwowe pieniądze. I dalej chcą, i będą wprowadzać takie zamiany – by ze sportu żyć. A więc znów wymyślą nowe „zespoły wsparcia programu Klub Polska 2012” lub coś bardzo podobnego.
Byłem trochę zażenowany jak m.in., pan Słomiński, czy nawet nasz kolega lekkoatleta Korzeniowski komentowali cały sport i jego organizację i strukturę. A kto to wymyślił, firmował, konsultował i brał za to pieniądze!? Niemałe pieniądze. A teraz to wszystko będą reformować. To mądrzy ludzie – wiedzieli, że ze sportem jest krucho / patrz: olimpiada Pekin /. A więc wspólnie z Gierszem i paru innymi – wymyślili i firmowali Klub Polska. Mieli nadzieję, że się uda – a wtedy jeszcze przez kilkanaście lat można by się na tym wieźć.
Nie udało się, bo to sport – i mają problem. A więc, będą lobbować niedoświadczoną panią minister. Że… za małe minima, że… za dużo szkolimy, że… więcej kontroli… etc. A my – jako „de facto” płatnicy – mamy zaufać tym ekspertom?
I jako podatnik – mam dla tych wszystkich ludzi propozycje biznesową. OK – obiecujecie medale – dobrze. No to pracujcie na obiecane sukcesy, za powiedzmy średnia krajową. A po medalach – czeka Was wysoka nagroda. Bardzo wysoka. Taka, że jak będzie sukces to powiecie — opłacało się pracować.
Pieniądze nie przed. Pieniądze po sukcesach. Za wizje i obiecanki – nie chcemy jako społeczeństwo płacić.
Powiecie, że sport to wysokie ryzyko i trzeba zainwestować. Jeśli będzie realna nagroda – to jestem w stanie założyć się, że wielu pasjonatów zaryzykuje i wielu zainwestuje. Właśnie pasjonatów – a nie cwaniaków. A mamy tych pasjonatów i fachowców bardzo dużo. I podejmą się tej pracy. Dajcie im tylko szansę i minimalne pieniądze na realizację.
Ale, by ten system przyniósł medale, to jeszcze powinny być szerokie masy uprawiającej sport młodzieży. 130 milionów na sport?! Zżymacie się, że to dużo. To mało, śmiesznie mało! Tak dla porównania – to jest budżet średniego szpitala. Nie mówiąc już o agendach ZUS, KRUS, emeryturach mundurowych, pomostówkach, czy przerostach w administracji. Tam powinniśmy szukać oszczędności – nie w sporcie! Żyję na co dzień – w mieście tzw. „kulturalnym”. Fakt – teatry i muzea – to ważna rzecz. Ale nie mogę pogodzić się z faktem, że dotacja miejska na jeden teatr / których jest kilkanaście / jest większa niż dotacja na cały sport szkolny i młodzieżowy w naszym mieście!
Do tego te 130 mln nie poszło tam, gdzie powinno! W większości poszło do tych, którzy i tak mieli zapewnione przygotowania.
Mądre społeczeństwa, nie oszczędzają na sporcie. A przede wszystkim nie oszczędzają na sporcie młodzieżowym i masowym. To inwestycja, która się po prostu opłaca. Zawsze. Ale to są mądre społeczeństwa. Medale są ważne – ale ważniejsze jest zdrowe społeczeństwo. Jak będzie zdrowa populacja, jasne i stałe zasady kwalifikacji, niezależne od zarządu związku i „zespołu wsparcia„ – to sukcesy przyjdą.
Ja się interesuję lekkoatletyką. Jednym z najsensowniejszych sportów – który jest podstawą wszystkich innych sportów. I byłbym za tym, by np. 3 pierwszych medalistów MP w każdej konkrecji jechało na olimpiadę / pod warunkiem osiągnięcia minimum „A” MKOL-u /. I nie powinny o tym decydować „zespoły wsparcia”, czy inne grona „szemranych fachowców”. To napędzi koniunkturę! Co z tego, że może niektórzy odpadną w eliminacjach. Ci zawodnicy, wrócą do swoich miast jako olimpijczycy. Będą się spotykać z młodzieżą, lokalnymi społecznościami, opowiadać jaka to była przygoda. Że warto było ciężko trenować przez lata. Że warto w ogóle pasjonować się sportem. I za kilka lat, będzie trenować zafascynowana ideą olimpijską – rzesza zawodników. I będą medale! Fajniejsze medale – bo zdobyła je… np. mieszkanka naszego małego miasta czy nawet córka naszego sąsiada… Stać nas na to. Stać, jako nowoczesne, prawie 40 milionowe społeczeństwo zintegrowanej Europy.
A, tak to co – wyślemy 60 wysoce wyselekcjonowanych i wytrenowanych osób które zdobędą 20 medali. Fajnie… przez dwa dni… a potem szara rzeczywistość. A „grupa wsparcia” znów będzie syta. Czy chcemy… za takie emocje płacić jako społeczeństwo?